Wesoła bez granic

26 września 2023

Od nas zależy, jaka będzie. Tu każdy jest u siebie.

Marek Mikos

Nazwę „Wesoła” nadała temu miejscu Katarzyna z Ostrogskich Zamoyska, XVII-wieczna zamożna magnatka, właścicielka m.in. trzystu wiosek i tej sielskiej jurydyki, czyli niepodlegającej władzom i sądom miejskim osady u bram Krakowa. W XVIII wieku przy dawnym „ruskim trakcie” kupców, a dziś ulicy Kopernika, lokowano szpitalne kliniki, które jeszcze kilka lat temu zajmowały rozległy teren między ulicami Grzegórzecką, Kopernika, Powstańców Warszawy i Westerplatte. W 2019 roku kliniki i przychodnie zaczęły się wyprowadzać z Wesołej. Z rozmaitych pomysłów na jej zagospodarowanie wygrał następujący: prezydent Krakowa kupił zabytkowe budynki i tereny poszpitalne od Uniwersytetu Jagiellońskiego – i oddał je mieszkańcom.  
„A co by było, gdyby miasto kupiło Wesołą” – rzucił ktoś na spotkaniu, którego uczestnikiem był wiceprezydent Krakowa Jerzy Muzyk, odpowiedzialny m.in. za gospodarkę przestrzenną oraz miejską zieleń. Natychmiast stał się entuzjastą tego pomysłu, a wraz z nim prezydent miasta Jacek Majchrowski. „Wyniki konsultacji społecznych były w pełni zgodne z moim wyobrażeniem. Mieszkańcy Krakowa powiedzieli jasno, że to ma być miejsce dla wszystkich, rozwijające się zgodnie z artykułowanymi niespiesznie potrzebami rozmaitych osób i grup społecznych” – podkreśla prezydent Muzyk. 
W marzeniach pomysłodawców ta część Krakowa ma być przestrzenią, w której i krakowianie, i goście w naszym mieście znajdą coś dla siebie: od kultury alternatywnej i pikniku rodzinnego, przez możliwość zagrania w bule czy w zośkę, po obiad w restauracji lub z foodtrucka. 

Dziewięć hektarów wyobraźni 
Z ulicy Kopernika trafić tu można wieloma wejściami – do klinik, które mieściły się na tyłach, prowadziły liczne furtki, schodki, ścieżki i wewnętrzne alejki. Wchodzę bramką za rogiem z ulicą Blich, idę rozległą ulicą. Mijam upartego jamnika z panem, który wie, kto tu rządzi, i zgodnie z sugestią psa zmienia kierunek spaceru. 
Psy i ich właściciele to bardzo istotni „interesariusze” Wesołej. Upodobali sobie duże, porośnięte trawą „psie pole”, blisko dawnego klasztoru i w bezpośrednim sąsiedztwie byłej apteki. „Najwięcej nas jest tu koło szóstej wieczorem” – mówi pan, który wyprowadził przed pracą na małą chwilę dwa pitbulle. Idę w Wesołą. 
Wzrok przyciągają ławki na zieleńcu pod starymi drzewami. Siedzi tam starszy pan i wczytuje się w skupieniu w jakąś kartkę. Może wyniki badań – obok wciąż działają hematologia i onkologia.  
Parę kroków dalej, w poklasztornym budynku zajmowanym jeszcze niedawno przez szpital słyszę muzykę. Złudzenie? Podchodzę bliżej. Nie. To się dzieje. Tymczasowe miejsce prób znalazł tu zespół muzyki dawnej Capella Cracoviensis. Ćwiczą przed wyjazdem do Niemiec. W sierpniu w dawnym klasztorze osiedliła się również Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble. Znakomity zespół specjalizujący się w muzyce współczesnej znany jest krakowskiej publiczności między innymi za sprawą udziału w festiwalach Sacrum Profanum, Audio Art i Unsound.  
Wesoła jest żywym organizmem. Jedni są tu od dawna, ale się wyprowadzą, drudzy sprowadzają się na pewien czas, jeszcze inni planują zadomowienie się. Do tych ostatnich należy Biblioteka Kraków. Ogromna instytucja z kilkudziesięcioma filiami działającymi w każdym zakątku miasta wciąż nie ma głównej siedziby – wymarzonego miejsca dla pisanego i mówionego słowa. „Wreszcie ma powstać coś, na co Kraków czeka od ponad stu lat i co już dawno mają wszystkie inne „Krakowy” Europy: duża, przestronna biblioteka z prawdziwego zdarzenia – zauważa Agnieszka Staniszewska-Mól, dyrektorka obsypywanej ostatnio prestiżowymi nagrodami Biblioteki Kraków. – Miejsce dla wszystkich, otwarte od rana do późnego wieczora, miejsce do pracy z książką i laptopem przy czytelnianym stole, ale też na wygodnych kanapach, pufach i poduchach. Przy kawie. Z dobrą energią w powietrzu. Czas spędzony wśród książek i świetnego designu, czas, który będzie niósł ukojenie. Nowa »klinika kultury«, która będzie leczyć zagubiony i zapędzony świat literaturą” – dodaje z przekonaniem, którego trudno nie podzielać. 

Metamorfozy 
Kiedy Capella Cracoviensis i Spółdzielnia Muzyczna przeniosą się do budowanego na skraju Błoń Centrum Muzyki, ich grania nie zastąpi cisza. W kościele Niepokalanego Poczęcia, który sąsiaduje bezpośrednio z klasztorem, będą regularnie odbywać się koncerty. Akustyka zabytkowych murów sprzyja muzyce – pisanej często właśnie po to, by grać ją w świątyniach. „Urządzaliśmy otwarte próby w maju – mówi Teresa Bałos, wicedyrektorka Capelli. – Ale teraz też każdy może przyjść. Ludzie wchodzą, pytają czy mogą posłuchać, a dyrektor Adamus i my wszyscy nie wyganiamy żadnego gościa”.  
Pani Teresa ma biuro w dawnym dzienniku podawczym dermatologii. Jeszcze teraz przychodzą tu ludzie z papierami i upierają się, że nie ma pomyłki: „Przecież tu zawsze był dziennik podawczy”. To nie jest odosobniony przypadek, podobne nieporozumienia zdarzają się również w pomieszczeniach zajętych przez KBF w budynku dawnej diagnostyki i do niedawna jeszcze czynnej aptece, dziś Aptece Designu, do której pacjenci przychodzą zrealizować recepty. 
Wysłużonymi schodami, które przemierzała m.in. pracująca tu przez dwadzieścia lat na oddziale skórno-wenerycznym pielęgniarka Rozalia Celakówna, zmarła w 1944 roku w opinii świętości, idę z pierwszego piętra byłego klasztoru ku wyjściu. Naprzeciw skąpana w zieleni stoi Apteka. 

Recepta na kreatywność 
Apteka Designu nie jest przypadkową nazwą. Przez lata w postmodernistycznym budynku mieściła się szpitalna apteka, niemała „fabryka leków” preparowanych na potrzeby okolicznych klinik. Kiedy się tu przechadzam, jest sierpień. W środku słychać szlifierkę, stukanie młotka i ożywione rozmowy – trwają przygotowania do oficjalnego otwarcia planowanego na 26 września. We wnętrzu zachowano pamięć nieodległej przeszłości: kawałek ścianki z kranem na środku pomieszczenia, wyłożoną białymi kafelkami szafę wnękową na produkowane leki, szereg czynnych zlewów pod oknem. Działa już jednak także nowocześnie wyposażona sala konferencyjna.  
Pomysłodawczyni Apteki Designu, dyrektorka KBF Carolina Pietyra z błyskiem w oczach oprowadza po remontowanych pomieszczeniach, które w jej wyobraźni wypełnione są już twórczymi ludźmi i ideami. Tu ma być republika designerów. „Oni nie będą programować działań innych ludzi, bo każdy ma prawo wyrazić siebie i urządzić swój skrawek Wesołej na własny sposób. Jednak na podstawie doświadczeń innych dzielnic kreatywnych, których w ostatnich trzydziestu latach powstało całkiem sporo, będą przedstawiali autorskie wizje rozwoju Wesołej. Z pewnością projekty, które znajdą uznanie użytkowników, będą wykorzystane. To od nas zależy, jaka będzie Wesoła. Tu każdy jest u siebie” – mówi. 
Carolina doskonale zna rozmaite praktyki kreatywnych dzielnic w Marsylii, Nantes, Szanghaju i wielu innych miastach. „Marsylia jest przykładem, jak to dobrze, kiedy mieszkańcy sami budują swoje miejsce spotkań. Tamtejsza dzielnica kreatywna powstawała trzydzieści lat, wciąż się rozwija i jest miejscem twórczego działania, spotkań artystów, przestrzenią, w której każdy znajdzie coś dla siebie” – opowiada. Ważny sygnał daje przykład Nantes. Po jednej stronie rzeki dzielnica kreatywności kultury powstawała spontanicznie, po drugiej – wszystko programował samorząd. I raczej ta pierwsza stała się dzielnicą autentycznie twórczych działań. Carolina poleca mi książkę pióra Basile’a Michela, francuskiego specjalisty w dziedzinie dzielnic kreatywnych. Na jej zlecenie rozprawa tłumaczona jest na język polski i będzie niebawem wydana. Autor pokazuje ogromny potencjał miejsc kreatywnych, a jednocześnie przestrzega operatorów przed nadmierną ingerencją, która może sprawić, że pasja nieszablonowego działania rozwinie się całkiem gdzie indziej albo przygaśnie. 

Miejski tandem 
„Prezydent Majchrowski powierzył dyskretne czuwanie nad rozwojem Wesołej tandemowi, jaki stanowią Agencja Rozwoju Miasta Krakowa i Krakowskie Biuro Festiwalowe. ARMK odpowiada za zarządzanie nieruchomościami, zgodne z wolą mieszkańców. Zadaniem KBF jest koordynowanie i inicjowanie działań z dziedziny kultury, nauki i wszelkich przedsięwzięć kreatywnych. Miasto przekazało w aporcie nieruchomości na Wesołej Agencji, której jest stuprocentowym udziałowcem” – podkreśla prezydent Muzyk. 
Dyrektorka KBF i jej współpracownicy nie zapominają o przeszłości, która zbudowała tożsamość miejsca i zdecydowała o jego genius loci. Szpitalna przeszłość na zawsze pozostawi ślad w zbiorowej pamięci i wyobraźni. Trudno zresztą wymazać wspomnienie tylu lat działalności krakowskich klinik, będącego dumą profesorów Theatrum Anatomicum, gdzie budowy ludzkiego ciała uczyły się pokolenia lekarzy i otwieranego z dumą już w tym wieku lądowiska helikopterów ratunkowych na dachu szpitala. Nie zapominamy jednak i o dawniejszym czasie, który ma szansę dać temu miejscu impuls do rozwoju. Bo przecież na terenie Wesołej od wielu wieków mieszkali ludzie – najpierw w średniowiecznej osadzie, w późniejszym czasie w urządzonej tu jurydyce. 

Jurydyka Katarzyny 
Katarzyna Zamoyska była żoną Tomasza, którego nauczycielem w młodych latach był największy polski sielankopisarz Szymon Szymonowic. Tymczasem wzorem dla Szymonowica był największy poeta polskiego renesansu, autor Pieśni świętojańskiej o Sobótce – Jan Kochanowski. Uczeń Szymonowica znał zapewne pieśń Panny XII i słowa: „Wsi spokojna, wsi wesoła”. Czy to właśnie one zainspirowały Zamoyską, kiedy po śmierci męża, zarządzając znakomicie ogromną ordynacją, nadała jurydyce nowe życie? Być może sielski obraz roztoczony przez Kochanowskiego był marzeniem i celem Katarzyny. 
Pod jej rządami Wesoła stała się samowystarczalną, pełniącą wobec Krakowa usługowe funkcje osadą, w której kwitła produkcja rolnicza i rzemiosło. Wspomniana na początku naszej małej wycieczki po Wesołej ulica Blich przypomina, że kiedyś nad zasypaną już dawno temu rzeczką znajdowało się miejsce, gdzie bielono płótna – czyli właśnie blich. 
Imienniczką zarządzającej jurydyką Wesoła ordynatki Zamoyskiej jest dyrektorka Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Krakowa Katarzyna Olesiak. Jak mówi: „Wesoła dla władz miasta i kierowanego przeze mnie wydziału ma wielkie i unikatowe znaczenie. Dzięki niej Kraków zyska coś, czego mogą pozazdrościć inne miasta. Nowoczesną i jednocześnie utworzoną z poszanowaniem przeszłości przestrzeń. Tylko dzięki programowi kulturalnemu i kreatywnemu dla Wesołej możliwe jest stworzenie dzielnicy otwartej na mieszkańców”. 

Facilitatrice 
Z pewnością nikt nie chciałby dziś mieszkać w zapachu obór i chlewów, a także rynsztoków, jednak sielski obraz dawnej Wesołej, zielonej, pełnej aktywnych ludzi i niezależnej, pociąga. Znów chcemy żyć w zgodzie z naturą, wśród bujnej roślinności, otoczeni twórczymi ludźmi. Pierwszym krokiem ku temu mogą być planowane na przyszły rok przez KBF ogródki partycypacyjne, w których chętni będą uprawiać warzywa i zioła. Ich zapowiedzią są hodowane już przez pracowników KBF w Aptece Designu, przyniesione z domów i własnych ogródków kwiaty i inne rośliny, a szczególnie tak potrzebne w każdej aptece zioła. 
Partycypacja – współudział i współtworzenie – to pojęcie klucz w słowniku Caroliny Pietyry, której powierzono koordynację działań w sferze kultury w rodzącej się na nowo Wesołej. Dlatego kiedy pytam ją, kim chciałaby być, gdyby przyszło jej pracować w dawnej poliklinice, mówi: „Nie znam wszystkich nazw zawodów z tym związanych. Chirurgiem, pewnie tak. Anestezjologiem? Pewnie też… Czasami dyrektorem, ale częściej sprzątaczką – tyle tu rzeczy do zrobienia. No i akuszerką. Takie służebne funkcje wypełniam teraz najlepiej jak umiem na Wesołej”. Dodaje, że swoją rolę tutaj najchętniej nazwałaby francuskim słowem facilitateur albo facilitatrice. „To taka osoba, która ułatwia pewne działania, sprzyja przebiegowi pożądanych procesów, zaś w nowoczesnych metodologiach projektowych modeluje i koordynuje procesy pracy nad rozwiązaniami” – wyjaśnia Carolina. 
Pytana, czy działalność KBF ograniczy się teraz głównie do Wesołej, odpowiada: „Wesoła nie ma granic, jednak pamiętajmy, że jest tylko częścią aktywności KBF. Dla Krakowskiego Biura Festiwalowego nadal, zgodnie z nazwą i ideą jego powstania, najważniejsze jest organizowanie festiwali i dużych wydarzeń kulturalnych. Będę się cieszyła, jeśli niektóre z nich znajdą swój dom na Wesołej”. 
Prezydent Muzyk dodaje: „Słyszę opinie, że z perspektywy dłuższego czasu kupno przez miasto dla mieszkańców tych 9 hektarów na Wesołej będzie uznane powszechnie za najlepszą decyzję całej prezydentury Jacka Majchrowskiego”. 
Kończę spacer po Wesołej odpoczynkiem na tarasie Apteki Designu. Słyszę koncert ptaków i próbę orkiestry. Nie przeszkadzają sobie nawzajem. 

Tekst został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 3/2023.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<