Wielkanocne cuda i dziwy

8 kwietnia 2020

Na zdjęciu: Franciszek Kuthan, flisacy-retmani, lata 30. XX wieku, fot. Dzięki uprzejmości Muzeum Etnograficznego w Krakowie

Czym byłyby święta bez dziesiątek towarzyszących im barwnych zwyczajów, obrzędów i symboli? Czas wielkanocny od wieków obfituje w różnorodne, choć dziś już niekiedy zapomniane rytuały.

Chleb, kiełbasa, babka, sól, pieprz, chrzan i oczywiście jajko będące symbolem życia. Do tego gałązki bukszpanu, kolorowe pisanki, figurki zająca, kurczątka i baranka – oto najczęściej spotykana zawartość wielkanocnego koszyka. Tradycja święcenia pokarmu w Wielką Sobotę znana jest niemal każdemu. Obrzędy Triduum Paschalnego praktykowane są we wszystkich kościołach na terenie Polski, jednak na przestrzeni wieków w wielu regionach zwłaszcza na wsiach świętom Wielkiej Nocy towarzyszyły piękne, unikatowe zwyczaje i rekwizyty.

Obchody Wielkiego Tygodnia zaczynają się już w Niedzielę Palmową, kiedy wierni zmierzają do świątyń, aby poświęcić wiązanki suszonych roślin. Moda na popularne obecnie farbowane kwiaty przywędrowała do Krakowa z Wilna na początku XX wieku. Wcześniej palmy, czyli tzw. bagnięcia, wito z gałązek wierzby lub leszczyny, ozdabiano baziami, rozkwitłą trzciną i czerwonymi wstążkami. Później wykonywano z nich krzyżyki, które umieszczane na polach czy zawieszane na budynkach chroniły od nieurodzaju, chorób i nieszczęść. Słynny konkurs palm wielkanocnych odbywa się co roku w Lipnicy Murowanej – prezentowane tam barwne wiązanki osiągają wysokość powyżej dwunastu metrów! W Niedzielę Palmową w podkrakowskich Trojanowicach, Babicach czy Zielonkach pojawiały się również tzw. pucheroki, czyli chłopcy noszący stożkowate, owinięte bibułą czapki. Ci wiosenni przebierańcy trzymali charakterystyczne długie kije zakończone młotkiem, siekierą lub czekanem, którym wybijali rytm w czasie oracji i śpiewów, za co zbierali do koszyka jedzenie, głównie jajka. Zwyczaj ten nawiązywał do dawnych występów krakowskich żaków przy kościołach.

Wielka Środa to czas topienia Judasza. W podkrakowskich wsiach robiło się wówczas kukłę ucharakteryzowaną na zdrajcę Jezusa, po czym wleczono ją po drogach i okładano kijami, póki nie trafiła do jeziora lub rzeki. W Wielki Czwartek i Wielki Piątek natomiast żegnano się z żurem, wylewając go do ziemi (lub przybijano do drzewa postnego śledzia), by w ten sposób pożegnać się ze spożywanymi przez cały Wielki Post potrawami. Dookoła zaś, zamiast dźwięku dzwonów, rozlegało się klekotanie kołatek i terkotek, które trwało aż do rozbrzmienia hymnu Wigilii Paschalnej. W Wielką Sobotę oczywiście święcono pokarm w koszyku.

Wraz z nadejściem pierwszego dnia świąt Wielkiej Nocy w ludziach budziła się radość. Pod koniec XIX wieku i do połowy XX wieku w nocy z Wielkiej Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny po domach w okolicach Dobrej, Limanowej, Jodłownika i Wiśniowej chodzili wiosenni kolędnicy, zwani też dziadami śmingustnymi: słomiakiem i babką. Pod ich słomianymi strojami czy kożuchami na opak kryli się młodzi mężczyźni w maskach lub z twarzami posmarowanymi sadzą. Ich tańcom przed domostwami towarzyszyły pomruki i bełkot. Od mieszkańców w zamian za obietnicę pomyślności otrzymywali jajka; obrzędowi towarzyszyło także polewanie wodą, przy czym źródła nie są zgodne, czy to goście polewali gospodarzy, czy na odwrót, a być może wszyscy polewali się nawzajem. Podobny zwyczaj pod nazwą Siuda Baba był znany na krakowskim Zwierzyńcu i w okolicach Wieliczki. Kobieta trzymająca lalkę oraz dziad z batem łapali przechodniów, ściskali ich i brudzili sadzą. Jeszcze inny zwyczaj, typowy dla ziem krakowskich do końca XIX wieku, polegał na wożeniu figurki baranka umieszczonej na umajonym wozie lub postumencie, która symbolicznie przecinała piłą belkę drewna. Było to nawiązanie do ludowej opowieści, według której Jezus miał wyręczać św. Józefa w pracach ciesielskich.

Na początku XX wieku w Poniedziałek Wielkanocny krakowianie tłumnie wyruszali na zwierzyniecki Emaus. Nazwa tego odpustu i towarzyszącego mu festynu nawiązuje do biblijnej miejscowości, do której podążał zmartwychwstały Chrystus w towarzystwie swoich dwóch uczniów, pozostając przez nich nierozpoznany. W okolicach kościoła ss. Norbertanek stawiano barwne kramy z zabawkami i słodyczami, strzelnice oraz loterie. Jedną z najsłynniejszych pamiątek krakowskiego Emausu były figurki żydowskich grajków, jak również gliniane dzwonki, drewniane siekierki i „drzewka życia”, których wyrobem na przełomie XIX i XX wieku zajmowali się murarze i cieśle podczas zimowych przerw w pracy. Emaus wciąż co roku przyciąga setki odwiedzających.

Bardzo krakowską tradycją związaną z okresem wielkanocnym jest też Rękawka. O historii tego zwyczaju więcej piszemy na stronie obok. Na koniec – Babasik, przypadający we wtorek po Wielkanocy. Dziewczęta odwdzięczały się wtedy chłopcom za Lany Poniedziałek, a że psotom i gonitwom nie było końca, zabawa trwała jeszcze przez długi czas. Stąd właśnie zrodziło się przysłowie „Aż do Zielonych Świątek można lać się w każdy piątek”. (io)

Tekst powstał w oparciu o materiały Muzeum Etnograficznego w Krakowie.

www.etnomuzeum.eu/zbiory

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<