Pocztówki z Podgórza

15 lutego 2024

Barbara Sadurska

Sto lat – cóż to jest dla miejsca, które tak cierpliwie znosi kolejne pomysły, plany, przebudowy, remonty, modernizacje, przesuwanie granic, zmiany przynależności państwowej i miejskiej? Nic nie jest dane na zawsze, powstają nowe ulice, place, parki, wznosi się nowe budynki, a potem i one starzeją się, przestają odpowiadać mieszkańcom, chylą się ku upadkowi, wymagają nakładów, znikają. Na ich miejsce wyrastają większe, nowocześniejsze, bardziej opłacalne. Wytycza się kolejne drogi, skrzyżowania, ronda, parkingi. Na starym tworzy się nowe. Dziesięciolecia odciskają swe piętno. Jeszcze tu i ówdzie widać to, co odchodzi, jeszcze ten i ów pamięta, jak tu było, zanim zniknęły niektóre charakterystyczne dla Podgórza budynki, zanim powstało rondo Matecznego, zanim na Ludwinowie wybudowano hotel Forum.

Spalone wille

Kiedy sto lat temu wjeżdżało się do Podgórza z Węgier, z Koszyc czy choćby ze Lwowa, przed Zakładem Kąpielowym Antoniego Matecznego po prawej stronie witały wszystkich dwie piękne drewniane wille. Każda z nich mogła pomieścić kilka rodzin. W ogrodach rosły drzewa i krzewy, ktoś je posadził dawno temu, czyjeś ręce zbierały maliny na sok. Okazałe wille na wiele dziesiątków lat stały się wizytówką miasta. W latach 20. i 30. ubiegłego wieku mieszkali tam robotnicy tartaczni, po wojnie podzielono je na mieszkania komunalne. W latach 50. powstało w tym miejscu skrzyżowanie, które wkrótce zamieniło się w rondo Matecznego. Przed Matecznym zawsze stało się w korku. Znudzeni pasażerowie przez okna gapili się na te dwie podupadające wille na końcu ulicy Zamoyskiego pod numerami 81 i 83. W połowie lat 80., gdy jechało się nie tyle ze Lwowa, co z Wieliczki, jeszcze obie były zamieszkane. Dziesięć lat później jedna z nich miała już drzwi i okna zabite dechami, w drugiej mieszkał samotny mężczyzna, który w ogródku zaczął gromadzić śmieci. Czy miał problem z ich wywożeniem, czy stało za tym coś innego – trudno powiedzieć. Czasem opierał się o siatkę i patrzył na stojące przy rondzie auta. No i tak patrzyliśmy na siebie: my na niego, on na nas. Potem i on przestał pojawiać się w obejściu, okna zamurowano, postawiono tabliczkę „Na sprzedaż”, ale widocznie kupiec się nie znalazł, a może i znalazł, bo kilka lat później w miejsce „Na sprzedaż” pojawiła się tablica ostrzegawcza, że wille grożą zawaleniem, a wstęp surowo wzbroniony. Jeszcze na początku lat dwutysięcznych łaziło się tam z psami, jadło maliny, spotykało bezdomnych. Ktoś puścił plotkę, że w tych willach ma powstać coś związanego z kulturą. Potem teren został ogrodzony, a gdy wille po pożarze rozebrano, zamienił się w plac budowy. Teraz stoi w tym miejscu srebrny błyszczący wieżowiec, a nieopodal drugi, czarny. Oba piękne i nowoczesne. Na parterze jednego z nich pojawiło się logo sklepu papierniczego z książkami, ale na całe szczęście w Podgórzu mamy dwa sklepy papiernicze i hurtownię z tradycjami oraz kilka klimatycznych księgarń z prawdziwego zdarzenia: Ogniwo na Smolki czy DeRevo w Rynku Podgórskim. Można tam sobie kupić pocztówkę z Podgórza z drewnianymi willami sprzed stu lat.

Nóż sprężynowy i ludwinowskie tango

Jadąc z Matecznego w stronę Jubilata, po prawej mija się bryłę hotelu Forum. Stoi na prawym brzegu Wisły z przewspaniałym widokiem na Skałkę i Wawel. Pomyśleć, że zanim powstał według projektu Ingardena pod koniec lat 70., taka perspektywa, niczym nieprzesłonięta, rozciągała się z całego Ludwinowa. Labirynt wąskich uliczek i niskich zabudowań między ujściem Wilgi a Wisłą. W XIX wieku Austriacy mieli ambitne plany przebudowy tej wsi, ale ich nie zrealizowali. Na początku XX wieku mieszkali tu przede wszystkim robotnicy sezonowi i biedota. Po ulicach łaziły kury, niektórzy hodowali gołębie, na Tureckiej i Zatorskiej trzymano konie, rano można było kupić mleko prosto od krowy. Wieczorami i nocami Ludwinów się bawił. Słynna Lola z Ludwinowa miała piękny głos i boskie ciało, a jej taniec przyprawiał o szybsze bicie serc… Z dawnego Ludwinowa zostały urocze, choć bardzo zaniedbane parterowe drewniane chałupy. Niektóre opuszczone, z zapadniętymi dachami, inne ledwie stoją, bez sensownej pomocy wkrótce znikną. Ludwinów po raz kolejny stanie się areną starcia wielkich interesów. Po wojnie zgodnie z polityką ówczesnych władz osiedlano tu ludzi po wyrokach, drobnych przestępców i sutenerów. Nadal krążą legendy o tym, do czego na Ludwinowie służył nóż sprężynowy. Strach było zapuszczać się za dnia w tę okolicę, po zmroku lepiej było tu nie spacerować. Teraz panuje tu inny klimat: Forum Przestrzenie wieczorami tętni życiem, a lewy brzeg Wilgi to ulubione miejsce spacerowe psiarzy. Szerokie ścieżki, jeziorko Ludwinowskie i maleńki uskok wodny zachęcają, by spuścić psa ze smyczy.

Jak ryba w stawie

U ujścia Wilgi do Wisły znajduje się uroczy kamienny mostek zwany Retmańskim. Nazwa pochodzi od retmana, starszego flisaka. Wszak Stare Podgórze to dawna dzielnica robotników, piaskarzy, flisaków i rybaków. Po drugiej stronie mostu można zejść po schodkach do najstarszego podgórskiego parku. Powstał w miejscu stawów królewskich, potem na podmokłym zalewowym terenie była plantacja wikliny i znów stawy rybne. Ponad sto lat temu, po osuszeniu i nasadzeniu klonów, kasztanowców, jesionów i lip, utworzono Planty Floriana Nowackiego. Dzieci mówią, że to park Serkowskiego, bo przylega do placu Emila Serkowskiego. Po kolejnej modernizacji atrakcją placyku zabaw jest wielka drewniana ryba. W dalszej części stoją „trzepaki” i hydrant.

Poziomki w trawie

Idąc z mostku Retmańskiego w prawo, wzdłuż Wilgi, dojdziemy do ulicy Konopnickiej – dawniej szło się tędy do ogródków działkowych. Teraz na ich miejscu stoi wielkie osiedle bloków mieszkalnych, ale jeszcze dziesięć lat temu rosły tu drzewa owocowe i krzaki porzeczek. To tu, między ulicą Spiską a Wilgą, znajdowała się słynna Poziomkowa Polana, miejsce aktywistycznych działań podgórskich mam. Ich staraniem wybudowano na niej wierzbowy szałas i utworzono ogród społeczny. Nie zatrzymało to jednak budowy osiedla. Siłą rzeczy działania na Poziomkowej Polanie zamarły. Dziś jedną z osiedlowych uliczek mieszkańcy nazywają Poziomkową, choć poziomki już przy niej nie rosną. Może warto byłoby je posadzić?

Puste miejsce

Gdyby jednak przejść żwirową uliczką wzdłuż nowych bloków, można jeszcze wypatrzeć stare, ponadstuletnie drzewa rosnące na tyłach kamienic przy ulicy Krasickiego. Tu, pod numerem 12, znajdował się kolejny nieistniejący, a bardzo ciekawy budynek: fabryka papieru stolarskiego. Przedsiębiorczy Eljasz Abrahamer w latach 20. zauważył, że w Podgórzu jest kilka stolarni, ale papier stolarski sprowadzanym jest aż z Węgier. Jego zakład znakomicie funkcjonował, lecz pod koniec lat 30. narastający antysemityzm kazał Abrahamerowi sprzedać kamienicę za bezcen i wyemigrować. Wolno stojący piętrowy budynek w oficynie był przykładem muru pruskiego z widocznym belkowaniem wypełnionym czerwoną cegłą. W latach 80. i 90. znajdował się jeszcze w bardzo dobrym stanie, ale czas robił swoje. Wystarczyło, żeby nikt nie załatał dachu, a kolejne deszcze i zimy dokonały dzieła zniszczenia. Jeszcze w latach dwutysięcznych miłośnicy Podgórza błagali o ratunek dla tego zabytku. Nadaremno. Czy sprawił to brak pieniędzy, czy dobrej woli właścicieli – trudno wyrokować. Dziś po zakładzie Abrahamera zostało puste miejsce. Parcela, jak to się mówi.

Zapach chleba od Treli

Ze Starego Podgórza kolejno znikają drzewa, łąki, budynki. Zniknęła także piekarnia U Treli. Funkcjonowała od 1947 roku, ale wcześniej, jeszcze w okresie wojny, rodzina piekarza wyrabiała chleb i dzieliła się nim z nie najbogatszymi mieszkańcami Podgórza, którzy wspominają Trelów jako bardzo dobrych ludzi. Po wojnie na ulicy Warneńczyka tuż po zamknięciu piekarni ustawiały się kolejki dzieciaków, ponieważ pan Trela miał zwyczaj rozdawać niesprzedane bułki i drożdżówki. Nocami w tym rejonie unosił się najsmakowitszy zapach. Zdarzało się, że gdy człowiek wracał nad ranem z udanej imprezy, kupował gorący chleb od zaplecza, prosto z pieca. Trzeba było tylko wejść w podwórze od ulicy Smolki. Teraz w tym podwórzu, obok tylnego wejścia do piekarni Treli, znajduje się jedna z naszych podgórskich księgarń. Sprawdźcie sami!

Pokusa na Zamoyskiego

Podgórze to miejsce nadal pełne zabytków, uroczych zakątków, starych kamienic i ulic takich jak ulica Zamoyskiego, na której w zasadzie każdy numer to dzieje architektury lub losy ludzi, którzy tworzyli to miejsce. Weźmy choćby Zespół Szkół Gastronomicznych nr 2 im. Odona Bujwida tuż przy schodach do parku Bednarskiego. Niepozorny budynek, zwany Darwarówką lub Na Darwarze od nazwiska pierwszych właścicieli, ma niezwykłą historię i kryje w sobie nietuzinkową restaurację Pokusa, gdzie uczniowie klasy kelnerskiej zdobywają pierwsze szlify. Warto tam zajrzeć!

Spieszmy się ratować zabytki

Na Zamoyskiego nieopodal obecnego Teatru KTO, dawniej kina Wrzos, jest jeszcze jeden obiekt zagrożony zniknięciem. To historyczne koszary podgórskiej straży pożarnej. Dziś zarośnięte i zamknięte szlabanem, niegdyś zgodnie z planami inżyniera Stanisława Świerzyńskiego z czerwca 1889 roku mieściły dwadzieścia koni, kilka sikawek i obsadę strażaków. Co więcej, koszary otwarte były na szeroki plac manewrowy od ulicy Zamoyskiego, wówczas Adama Mickiewicza. Do początku XX wieku strażnicę przebudowywano i modernizowano, lecz wciąż nie spełniała wymogów stawianych takim obiektom. Strażacy narzekali na ciasnotę, zły stan sanitarny i utrudniony wyjazd do pożarów. Jeszcze w pierwszym dziesięcioleciu ubiegłego stulecia dostawiono wspinalnię i powiększono część mieszkalną. W kolejnych latach strażnicę zelektryfikowano i podłączono do wodociągów miejskich, nadal jednak szukając dla niej innej lokalizacji. Pod uwagę brano Planty Floriana Nowakowskiego, gdzie teraz znajduje się park, ten z rybą, oraz teren u zbiegu ulic Długosza i Kalwaryjskiej, nieopodal powstałej później piekarni Treli. Ale koszary nadal znajdowały się tam, gdzie poprzednio. Po wojnie w tym miejscu przez długi czas stacjonowały tabory Romów – starsi podgórzanie pamiętają obecną i żywą w tym rejonie kulturę romską. Od kilkudziesięciu lat miejsce to jest zaniedbane. Ostatnio słychać było, że zostanie przeznaczone na sprzedaż, co niechybnie wiązałoby się ze zburzeniem historycznych obiektów. Udało się jednak uchronić podgórską strażnicę przed tym losem. W jaki sposób zostanie odnowiona i co tam powstanie, nie wiadomo. Spacerując ulicą Zamoyskiego, warto w tym miejscu przystanąć i przyjrzeć się tym zabudowaniom. Oby i po nich nie pozostały nam jedynie kartki pocztowe...

Barbara Sadurska – pisarka, prawniczka, laureatka Nagrody im. Witolda Gombrowicza, Nagrody KMLU, O!Lśnienia Onetu, stypendystka Miasta Krakowa. Mieszka w Starym Podgórzu z mężem, dwójką dzieci, dwoma kotami i psem.

Tekst został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 4/2023.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<