Kulturalny koktajl

27 grudnia 2023

Z pozoru przestrzeń towarzyskich spotkań bądź samotnego odpoczynku przy kawie, a tak naprawdę – przystań kultury rozsiewająca artystyczny ferment.

Kraków knajpami stoi. Pory roku wyznaczają i modyfikują zwyczaje, narzucają własne prawa, a zima, jak żadna z nich, sprzyja eksplorowaniu przytulnych, gwarnych i twórczych przestrzeni. Twórczość jest tu kluczowym słowem, gdyż to ona będzie wytyczać szlak naszej knajpianej wędrówki.

Zacznijmy od Kazimierza i knajpy znanej chyba wszystkim krakusom – a śmiało można zaryzykować tezę, że nie tylko im. Miejsce działające od ponad dwudziestu lat i mające za sobą historię trzech przeprowadzek: żywot zaczęło na ulicy św. Jana, zawitało na ulicę Sławkowską, by po pięcioletnim postoju na Bożego Ciała trafić pod obecny adres na placu Wolnica. Piękny Pies jest legendą. Wyrósł z potrzeby twórczych działań środowiska ludzi, któremu chciało się działać. „Knajpa była tylko dodatkiem do naszych działań artystycznych” – mówi jej współzałożyciel Maciej Piotr Prus. Oś i rdzeń tego miejsca stanowiły performanse, wystawy malarskie, spotkania literackie i najbardziej chyba rozpoznawalna inicjatywa – „Gadający Pies”, czyli magazyn mówiony. Panującą tu atmosferę prof. Jerzy Vetulani porównywał do tej z wczesnej Piwnicy pod Baranami. Pies wędrował – a wraz z nim jego najważniejsze wartości. Na Bożego Ciała pojawiła się duża scena: świadek prób teatralnych, koncertów muzyki najróżniejszej, tańców do rana, uwielbianych prelekcji i pokazów kina czechosłowackiego. Dziś do lokalu przy placu Wolnica wchodzi się jak do galerii sztuki – na ścianach witają nas obrazy przedstawiające rozpikselowanego Roberta Makłowicza, prace Marty Deskur, Katarzyny Kukuły, Piotra Lutyńskiego czy Marcina Maciejowskiego. Obraz jest tu na pierwszym miejscu, ale otwierana w weekendy sala na parterze kontynuuje muzyczne tradycje wcześniejszych lokalizacji. Od listopada natomiast, jak zapowiada Maciej Piotr Prus (znany też jako autor Wyznań właściciela klubu Piękny Pies), na bywalców czekają spotkania dyskusyjne pod hasłem „artysta nieobecny” dające pełne pole do popisu krytykom lub, co niewykluczone, wielbicielom omawianego twórcy.

Z kojącego półmroku „galeryjnego” Psa wkraczamy w świetliste i wypełnione bujną zielenią przestrzenie Hevre. Budynek architektonicznie nie ma sobie równych – dawny żydowski dom modlitwy jest obecnie domem spotkań, miejscem festiwalowym i świadkiem przeróżnych inicjatyw artystyczno-lokalnych. Dwa piętra i piwnica mogą funkcjonować równolegle, oferując nawet trzy różne spotkania dziennie. Można też wyciszać poszczególne części, zostawiając do użytku najobszerniejszą z nich – barowo-restauracyjną (z antresolą, na której stoliki sąsiadują z kadziami browarnymi). Menedżerka Hevre Izabela Chyłek mówi, że kiedyś chciała zwiedzać i poznawać świat, a teraz tworzy miejsce, do którego cały ten świat przyjeżdża. W Hevre goszczą wydarzenia dużego kalibru, m.in. Patchlab, Audio Art, Off Camera, Festiwal Reportażu Non-fiction czy Festiwal Kultury Żydowskiej, ale też te z mniejszym rozmachem, choć nie mniej istotne, jak sąsiedzkie i społeczne akcje „Pączkujmy dobro” czy pożegnalna impreza-niespodzianka przygotowana na zamknięcie (po kilku dekadach działania!) pobliskiego sklepu metalowego ABC. Hevre działa zmiennym rytmem: rano może stanowić doskonałe miejsce spokojnej pracy, wieczorem oferuje intensywniejsze doznania. Nie może też narzekać na lokalizację. Jak mówi Iza Chyłek: „Kazimierz stał się jedną z najważniejszych dzielnic Krakowa – otoczony wspaniałymi sąsiadami: Podgórze, Dębniki, Stare Miasto, Zabłocie. To tutaj krzyżują się wszystkie drogi”.

Nieco dalej od głównych miejskich szlaków wspomniane Podgórze także oferuje sporo atrakcji. Spółdzielnia Ogniwo – niegdyś urzędująca pod kazimierskim adresem na ulicy Paulińskiej, obecnie przy Smolki (łatwo trafić: tak samo nazywa się przystanek tramwajowy) – to twór niezwykle ciekawy. Anna Gulińska, jedna ze spółdzielczyń prowadzących Ogniwo, cytuje Paulinę Siegień, laureatkę Nagrody Conrada: „To najlepsza dyskoteka wśród księgarń, najlepsza księgarnia wśród dyskotek”. Nie bez kozery – publiczność ściąga tu licznie na koncerty, choćby przy okazji Festiwalu Miłosza, Nocy Księgarń, Nocy Poezji, halloween czy stand-upów (także tych z literackim zacięciem). Spółdzielnia Ogniwo to jednak nie tylko przestrzeń dźwięków i tańca. Aktywiści miejscy, którzy powołali ją do istnienia dziesięć lat temu, chcieli, by działała na zasadach spółdzielni pracy i była niezależną księgarnią. Stąd jej otwarcie na przeróżne działania miejskie, inicjatywy sąsiedzkie czy tradycyjne spotkania literackie. Na Smolki 11a spotykają się studenckie koła naukowe, grupa „Rodzice w empatii” czy dyskusyjne kluby czytelnicze. Nie brakuje działań pobliskiego Biura Inicjatyw Społecznych czy Stowarzyszenia Queerowy Maj... Namacalnym dowodem uznania dla tego kulturalnego tygla są nagrody – Ogniwo zostało trzykrotnie wyróżnione w plebiscycie „Wybieramy Księgarnie Roku”. Annę Gulińską najbardziej cieszy dyplom zdobyty w kategorii „najciekawsze wydarzenia” (dwa pozostałe to: „najlepsza atmosfera” i „najlepsi księgarze”).

Teraz ruszamy trochę na północ, w okolice Rynku Głównego, ale z dala od popularnych turystycznych szlaków: na ulicę Felicjanek, przy której od ponad dwudziestu lat zaprasza Cafe Szafe. To miejsce stworzone jakby specjalnie po to, by móc się w nim schować: na wystrój wnętrz składają się przerobione na siedziska drewniane szafy. Trudno uciec od skojarzeń z Narnią – i podobnie jak w opowieści C.S. Lewisa ta przestrzeń przenosi nas do innej rzeczywistości. To tutaj odbywa się słynne Dziadoween – impreza okołozaduszkowa łącząca tradycję słowiańską z anglosaską. Łukasz Dębski, założyciel Cafe Szafe, wskazuje, że nazwa się przyjęła: „Poszła szerzej w świat i jest wykorzystywana przy okazji organizowania podobnych wydarzeń w całej Polsce”. Magia i inny wymiar królują na Felicjanek również przy innych okazjach, choćby andrzejek (obchodzonych tradycyjnie pod hasłem „Gypsy Night”), gdy mamy okazję spotkać tu prawdziwe wróżki, wygodnie usadowione w szafach. Cafe Szafe nie zawodzi także na koniec roku – hucznie obchodzony sylwester jest stałym punktem w kalendarzu kawiarni. Jest też odsłona spokojniejsza – organizowane co dwa tygodnie rozgrywki szachowe pod wdzięczną nazwą „Szachy na lekkim rauszu” (poprzedzone prelekcjami mistrza szachwego Piotra Kaima), a w każdy poniedziałek trafimy na „Bloody Monday” – na osłodę pierwszego dnia tygodnia można zanurzyć się w świecie filmów. Nieoczywistych, bo klasy B i C. Cafe Szafe zresztą z filmem zawsze po drodze – to tutaj kręcone były niektóre sceny Pod Mocnym Aniołem Wojciecha Smarzowskiego.

Cały ten róg obfitości to tylko cząstka tego, co możemy znaleźć, wędrując po mieście, a maszeruje się po nim jakoś raźniej z myślą, że wszystkie te działania wyrosły z czystej chęci tworzenia i wspólnej zabawy.

Kinga Dawidowicz

Tekst został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 4/2023.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<