W cztery strony Krakowa

25 września 2023

Być rowerzystą i mieszkać w Krakowie, to jak trafić szóstkę w totka. Lubisz spokojne pedałowanie po płaskim? Wzdłuż Wisły, Rudawy, Wilgi, Dłubni czy Prądnika możesz robić sobie kilometr za kilometrem. Wolisz przejażdżki leśnymi duktami? Proszę bardzo, Skałki Twardowskiego zapewniają atrakcje dla amatorów rowerów, podobnie Las Wolski i Sikornik, a jeszcze dalej od centrum – Lasy Tynieckie. Czujesz miętę do urządzania mięśniom sekwencji długich i stromych podjazdów? Nic prostszego, gdziekolwiek spojrzeć czają się pagóry prawie że beskidzkie. I najlepsze, że wcale nie musisz trzymać się szlaków kurczowo niczym maminego fartuszka, bo to, co najfajniejsze, znajdziesz poza wytyczonymi trasami, na rubieżach miasta – i własnych oczekiwań. Niezależnie od tego, z której części Krakowa wyruszysz, masz tuż-tuż do atrakcji, którym twój rower ulegnie w mgnieniu oka. Przez cały rok śmigaj z północy na południe, z zachodu na wschód, kolekcjonując wrażenia i pozwalając mięśniom na kąpiele w endorfinach.

Jakub Kornhauser

Północ – parki i rzeki
Sporo jest takich, którzy lubią odetchnąć świeżym powietrzem, zasiąść nad strumieniem i porozmyślać o tym i owym, dając drzewom okazję do powachlowania liśćmi. Choć parków w Krakowie dostatek, warto odwiedzić te na północy metropolii. Wystarczy parę minut jazdy ze Starego Miasta i już otwiera swe podwoje białoprądnicki park Kościuszki z kaczkami, które za garść ziarna dadzą się obfotografować nie gorzej od Cindy Crawford, no i z efektownym jazem na Białusze, rzece nad rzekami, nad którą grasują wydry, bobry i puszczyki. Dalej same przyjemności kręcenia: albo wzdłuż Białuchy, wąskim brzegiem do rezerwatu, który także funkcjonuje jako park, tylko taki dzikszy, i potem przez urokliwe, ciche meandry aż do granic miasta, a dalej hen do Zielonek, Prądnika Korzkiewskiego i Ojcowa; albo wzdłuż Bibiczanki, niepozornego dopływu Białuchy, w stronę Witkowic, gdzie obok gęsto obsianych pól i starych sadów można znaleźć jedyny w Krakowie park leśny – z ciasnymi ścieżynami, to wspinającymi się po zboczach okolicznych wzgórz, to schodzącymi raptownie nad brzeg rzeki. Tu i ówdzie dostrzeżesz niespodziankę: indiańskie wigwamy, nadpróchniałe kładeczki i punkty edukacyjne, dzięki którym nauczysz się odróżniać wróbla od mazurka.

Południe – wzgórza i doliny
Tam, gdzie na południowych krańcach krakowska miejskość jakby słabnie, rozciąga się mekka górali: długi garb poprzecinany wąskimi dolinami. Gdy opuścisz swoje Prokocimie, Bieżanowy czy Wole Duchackie – koniec z betonozą. Rządzą małe drewniane domki, między którymi wiją się ulice najstromsze ze stromych. Żeby pokonać Szczawnicką, Orszańską, Tuchowską, musisz wspiąć się na wyżyny – kolarskiego samozaparcia i realiów topografii. W nagrodę poleż sobie nad którymś z kosocickich stawów, wśród pałek wodnych i łabędzich rodzin, albo przy forcie w Rajsku, albo na Siarczanej Górze, gdzie gromady piesków tylko czekają na pieszczotę, albo wreszcie w wąwozach Lasu Kosocickiego pełnym dzięciołów, lisów i jelonków rogaczy. Trasy rowerowe są tu tak wielobarwne jak polewy M&M-sów: przecinasz nurt Malinówki, drałujesz bez końca po wertepach, by w końcu zasłużyć na kuracyjny relaks w swoszowickim parku zdrojowym. Pod siarczanową kołderką dochodzisz do siebie raz-dwa. Spomiędzy zabytkowych willi i reliktów kopalnianych szybów pobłyskuje Wilga. Jest tu tak spokojnie, że warto zaszyć się na dłużej, albo zamiast wracać do centrum, wybrać się na podbój Świątnik Górnych, Sieprawia, a nawet Myślenic. I tu już nie ma przebacz. Bez sztamy z jednośladem ujedziesz najwyżej paręset metrów i spadziste drogi wyplują cię niczym cyklistycznego Syzyfa.

Zachód – forty i bagna
Panie, a Tyniec? Nie wygodniej poszwendać się po lasach i polach, powygrzewać stópki nad starorzeczem Wisły, pogadać z karasiem czy innym sumikiem? W końcu jazda po płaskim daje satysfakcję nie mniejszą od zasuwania po górach. Wszystko ładnie, ale nie lekceważ tego, co po drodze, bo zarówno Bodzów z malowniczo położoną kapliczką, wapiennymi skałkami i ruinami fortu, jak i Kostrze z drobnymi jak ziarenka maku uliczkami to wymarzone tereny dla kolarzy zaawansowanych, jak i dla tych stawiających pierwsze kroki na drodze do triumfu w Tour de France. Na razie miejsce Wielkiej Pętli musi zająć pętelka po żwirowo-kamienistych trasach wokół uroczyska, gdzie, jak twierdzą tubylcy, rządzą duchy partyzantów ze starego bunkra. Z każdego miejsca na bodzowskim wzniesieniu rozciąga się szeroka panorama Krakowa, a pośród kostrzeckich bagien Kraków majaczy nowymi osiedlami domków jednorodzinnych. Rower skrzypi wniebogłosy, bo raz musi wspinać się po głazach, raz grzęznąć w podmokłych mchach. Ale finisze są skuteczne. Dają ci tylko okruchy cywilizacji – akurat na tyle, by nie osiąść w dżungli Podgórek Tynieckich niczym nowoczesny Mowgli, ale wystarczająco, by poczuć chwilę dzikości w szprychach.

Wschód – bruk i skiby
Jak wiadomo, dzikości najwięcej na wschodzie. Pamiętaj, by nie ufać podszeptom modnych poradników i zamiast na Zakrzówek śmiało jedź poflâneurować za kombinat, tam, gdzie krakowskość rozmywa się z każdym metrem. Z żużlowych hałd zbiegną do ciebie jelenie, jenoty skubną cię za nogawkę pod lamusem w Branicach czy w rusieckim tunelu kolejowym (jednym z najdłuższych w całej Rzeczpospolitej), w Kościelnikach zaczepi łasica. W Łuczanowicach zarządź popas przy starutkim ariańskim cmentarzu, spod którego Kraków zdaje się równie kompaktowy jak Monte Carlo. Po drodze miniesz dwór za dworem, oczka wodne i kanały rzeczne, szkołę na pagórze w Wyciążu i drewnianą świątyńkę w Górce Kościelnickiej. Raj dla kolarzy – wszędzie pusto jak w kieszeni po wizycie w spożywczaku, widoki przednie, Przylasek Rusiecki i Kępa Grabska błyszczą w słońcu swoimi stawami, tu i ówdzie asfalt przebija spomiędzy popękanego bruku i pulchnych skib. We Wróżenicach czy Węgrzynowicach wreszcie dotyka cię syndrom krańcowości, wszystkie drogi urywają się niespodziewanie i nawet najmodniejszy gravel nie pomoże w szybkiej ucieczce. Trzeba oprzeć rower o wierzbę, usiąść pod miedzą i poczekać na przelatującą czaplę.

Jakub Kornhauser
Poeta, eseista, tłumacz, redaktor, literaturoznawca. Współzałożyciel i pracownik Ośrodka Badań nad Awangardą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Laureat m.in. Nagrody Wisławy Szymborskiej za tom poematów prozą Drożdżownia (2015) oraz Nagrody Znaczenia za książkę z esejami krakowsko-rowerowymi Premie górskie najwyższej kategorii (2020).

Tekst został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 3/2023.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<