Nie ma innej drogi

26 sierpnia 2020

Ich kariera zaczęła się od Stypy komedianta, później przyszedł COVID-19, a problem będzie się nawarstwiał. O działaniu z pasją opowiadają Jakub Wiśniewski i Kacper Szpyrka z zespołu Kirszenbaum.

Rozmowa jest częścią cyklu DIY po krakowsku
Fot. Dorota Grzegorczyk, Maciej Talar (KSAF)

Karnet: W zamierzchłej przeszłości wraz ze swoim poprzednim zespołem Pora Wiatru wystąpiliście w finale programu „Must Be the Music”. Co sprawiło, że zdecydowaliście się wziąć udział w programie komercyjnym? Czy to doświadczenie pchnęło was w stronę Kirszenbauma?

Jakub Wiśniewski: Pora Wiatru to serial, który w cudowny sposób wyssał z nas młodość, a telewizja była tylko jednym z jego odcinków (choć całkiem zabawnym). Kupiliśmy za niego dwudziestoletnią toyotę previę (niech jej ziemia lekką będzie). Być może to doświadczenie previi pchnęło nas w stronę Kirszenbaum.

Kacper Szpyrka: Ja wciąż jestem młody. Tylko Kubie czas musiał jakoś zaszkodzić. Z drugiej strony bez Pory Wiatru pewnie nigdy byśmy się nie spotkali i teraz żylibyśmy w przepastnych willach bez żadnych zmartwień.

Dlaczego Kirszenbaum? Nie znalazłem jasnej deklaracji. Czy to za sprawą żydowskiego malarza i karykaturzysty? Należy się w tym słowie dopatrywać wskazówki dotyczącej waszej działalności?

JW: Za nazwą nie kryje się żadna ciekawa historia, więc śmiało można dorobić sobie własną. Może być malarz. Robił bardzo ładne rzeczy.

KS: Wśród marynarzy z Bytomia krążą pogłoski, że nazwa naszego zespołu powstała z połączenia jedenastu losowych liter alfabetu łacińskiego.

Wróćmy na ląd. Ostatnie miesiące przyniosły spowolnienie, które nie ominęło świata kultury. Pandemiczne zamknięcie pokrzyżowało wam plany czy wykorzystaliście ten czas twórczo?

JW: Jedno i drugie. Narodowa kwarantanna zastała nas właściwie w studiu, wywracając plany nagraniowe do góry nogami. Po paru miesiącach i żonglerce terminowej udało nam się dokończyć rejestrację ścieżek, ale odwołane koncerty, festiwale, cofnięte plany i idące za nimi spustoszenie finansowe mocno nas kopnęło (i będzie kopać dalej). Problem będzie się nawarstwiał, bo pasja to taka głupia rzecz, która sprawia, że rzeczy robisz nie tylko za darmo, nie tylko za półdarmo, ale nawet wtedy, kiedy musisz do nich dopłacać. Dlatego ludzi z pasją łatwo się wykorzystuje, nie tylko w muzyce (patrz game dev, psychoterapia, literatura).

„Pasja sprawia,
że rzeczy robisz nawet wtedy,
kiedy musisz dopłacać”

W waszym wypadku tych pasji jest sporo – działacie literacko, interesujecie się innymi gałęziami kultury – a w tekstach i teledyskach z debiutanckiej płyty Stypa komedianta znajdujemy i Muminki, i wielkich filozofów, i kino nieme. Jak dużą wagę przywiązujecie do nadania tym rozległym inspiracjom własnego sznytu?

JW: „Własny sznyt” to nie opakowanie – to produkt. Jedyny, jaki mamy do zaoferowania. Kradniemy pasjami, jak wszyscy artyści. I jak wszyscy artyści – kradniemy twórczo. Nie wiem, czy elementy, które wymieniłeś, to inspiracje, określiłbym je raczej mianem budulca. Nie jesteśmy w tej kwestii wyjątkowi – intertekstualność to bardzo chodliwy temat i zostanie nim przynajmniej przez najbliższe kilka dekad. Być może odrobinę głębiej siedzimy w literaturze, bo ze wszystkich form sztuki ona starzeje się najwolniej.

Ta „twórcza kradzież” jest bardziej zabawą czy rzemiosłem?

JW: W tworzeniu muzyki jest być może trochę zabawy i rzemiosła, ale dla mnie to bardziej jedna z funkcji życiowych – proces oczyszczający, bezwolny, niemal fizjologiczny. Połykanie, trawienie, wydalanie, powtarzalność, wstyd – analogia nasuwa się sama. Każda piosenka to horkruks [w cyklu o Harrym Potterze obiekt przechowujący fragment duszy – przyp. red.], tracisz w niej część siebie, ale za chwilę znowu jesz, trawisz i wydalasz. I znowu się wstydzisz. Ta powtarzalność jest męcząca, a przyjemność (moment olśnienia) trwa tylko krótką chwilę. Ale nie ma innej drogi – przecież musisz jeść. A przy okazji można zrobić sobie szczegółowe badania, bo sztuka to sposób na odkrywanie samego siebie: kiedy piszę, dowiaduję się, co myślę.

„Jeśli opowiadam w piosenkach cudze historie,
to dlatego, że się wstydzę”

W swoich utworach bez ostrzeżenia wrzucacie nas do niesprecyzowanego, na wpół baśniowego świata, a melodyjna, chwytliwa, czasami transowa muzyka i teksty – oszczędne, pełne powtórzeń, a zarazem abstrakcyjne, niejednoznaczne – sprawiają, że ciężko się z niego wyrwać. Czy to jest ten „Wyspiański na mefedronie”, o którym piszecie?

JW: O „Wyspiańskim na mefedronie” piszemy, bo to dobre marketingowe hasło, ale w muzie Kirszenbaum rzeczywiście jest jakaś transowość (być może to ten element folkowy). Wiesz, sporo dobrej muzyki wydarza się dlatego, że artyści wstydzą się własnej sentymentalności (patrz Tom Waits, Father John Misty). Kombinują, jak mogą, żeby cały świat zobaczył ich tęsknotę, a jednocześnie ukrywają ją za wymyślną formą, bo po prostu się wstydzą. I to ta forma, ten produkt uboczny, ten miód, jest częstokroć najciekawszy. Jeśli opowiadam w piosenkach cudze historie, to dlatego, że się wstydzę.

Nie wiem, jaki mamy cel. Nie wiem, czy mamy go w ogóle (prócz czystej ekspresji), ale ze śmiechem wspominam Settembriniego z Czarodziejskiej góry: „Muzyka jest nieoceniona jako środek zachwytu (…). Ale musi poprzedzać ją literatura. Sama muzyka nie pchnie świata naprzód. Sama muzyka jest niebezpieczna, a dla pana, inżynierze, jest na pewno niebezpieczna”.

Wizualnie często wyrażacie się za pomocą dwóch kolorów: czarnego i białego. W tej tonacji są utrzymane wasze teledyski czy zdjęcia prasowe.

JW: Chyba po prostu jesteśmy czarnowidzami.

Mówisz o wstydzie, tymczasem jurorzy 21. Konkursu Muzyki Folkowej „Nowa Tradycja” napisali: „Kirszenbaum to szczerość, oryginalność i młodzieńcza energia” i przyznali wam III nagrodę. Nagrywacie z myślą, że zostawiacie po sobie coś, co kiedyś zostanie uznane za tradycję?

JW: Z tą naszą „tradycją” jest tak, że kompletnie się na niej nie znamy. Bawimy się nią jak dzieci, raczej sięgając po czucie i wiarę niż szkiełko i oko etnografa. Na pewno wiem, że tradycja, podobnie jak postęp, nie jest wartością samą w sobie. W imię tradycji wycina się łechtaczki trzem milionom kobiet rocznie. Robienie czegokolwiek tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś inny robił to wcześniej, jest słabe. Tak samo jest z muzyką – dlatego nasza relacja z tradycją to tylko niezobowiązujący flirt.

KS: To idealny moment, żeby zacytować brazylijskiego kompozytora Villę-Lobosa: „Folklor to ja”.

„Piosenki ludowe śpiewamy od pokoleń i nikt nawet nie wie, kto jest ich autorem. Pociąga nas to na zasadzie antytezy tego, co dzieje się obecnie w muzyce” – mówiliście przy innej okazji. To może chcecie po prostu stać w opozycji?

JW: Nie wiem. Na pewno boli nas ta część polskiej muzyki popularnej, która opiera się tylko i wyłącznie na biernym kopiowaniu wzorców zachodnich. Kawałki rockowe, które brzmią jak Arctic Monkeys z polskim tekstem. Polskie Adele. Przaśne Massive Attack. Chałupnicze Eminemy. Sigur Rós dla ubogich. Chcemy robić swoją rzecz. Chcemy, żeby nie dało się nas porównać do nikogo, w Polsce, w Stanach, w Bhutanie – nigdzie.


Fot. Ula Szpyrka, Hubert Szpyrka

W mediach społecznościowych wyłowiłem informacje, że część zaplanowanej na jesień drugiej płyty powstawała w Warszawie, część w schronie przeciwatomowym (Nowa Huta?), a gościnnie na krążku wystąpi Marcin Świetlicki. Możecie zdradzić jakieś dodatkowe szczegóły?

JW: Warszawa – prawda. Schron – żart. Pan Marcin – prawda. Plany wydawnicze są jak najbardziej aktualne, zakończyliśmy już nagrania, a Mariusz Dziurawiec (Kapela ze Wsi Warszawa) zabiera się za miks. Rejestrację dźwięku zawdzięczamy Andrzejowi Giegielowi (Pablopavo i Ludziki) i Robertowi Nastalowi (Hey). Dwanaście kawałków, o ile dobrze liczę. Będzie Tołstoj, Dostojewski i pogrzeb pewnego dżina. I sporo alkoholu. Będzie git.

Rozmawiał Bartosz Suchecki, „Karnet”


Koncert zespołu Kirszenbaum z cyklu Ars Latrans: Experience zostanie udostępniony w ramach programu „Partnerstwo dla muzyki 2.0” na facebookowym profilu Wianków – Święta Muzyki.

Obserwuj zespół Kirszenbaum w serwisach społecznościowych:
Facebook
Instagram
YouTube
Soundcloud
Bandcamp

Więcej

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<