Po II wojnie światowej w Polsce przymusowo upaństwowiono wszystkie zamki i pałace. Rozpoczął się proces ich adaptacji do nowych funkcji. Właściciela zastąpili najemca i użytkownik, lecz fascynacja vie de château nie zniknęła. Przetrwała w dziwnym kontraście do ideologii, która podważyła rację bytu tych obiektów i przyczyniła się do ich dewastacji. Nowe państwo ludowe zawłaszczyło także symboliczny wymiar pałacu, budując na nim obraz swojego prestiżu. Zrodzony w powojennej malignie styl budownictwa zawierał w sobie zatem wiele sprzeczności. Nowoczesność i postępowość kłóciły się z historycznymi cytatami, potrzeba wznoszenia monumentalnych gmachów „oddających wielkość epoki” nijak się miała do potrzeb człowieka pracy. Opowieść osnuta wokół socrealizmu brzmi trochę jak baśń, podobnie jak historia budowy Nowej Huty, gdzie rozległe żyzne łąki nad Wisłą w ciągu paru lat zamieniono w utopię – „szczęśliwe miasto szczęśliwej przyszłości”. Jak w soczewce skupiają się tu skomplikowane mity i fantazje tamtej ideologii i tamtego czasu.
Anna Orłowska, która swój ostatni projekt (Futerał, 2018) poświęciła polskim pałacom, jako punkt wyjścia wystawy wybrała nowohucki „pałac dożów”, czyli centrum administracyjne niegdysiejszej Huty imienia Lenina. W tej nazwie, spontanicznie nadanej przez mieszkańców Nowej Huty, pobrzmiewa echo dawnych fantazji i utopii, ale też współczesna prawda o tej niezwykłej dzielnicy Krakowa. Obrosła w mity i legendy, stała się w ostatnich latach atrakcją turystyczną, coraz chętniej odwiedzaną przez zagranicznych miłośników peerelowskiej egzotyki. Orłowska sfotografowała „pałac dożów” oraz dworek Jana Matejki, stojący około kilometra dalej. Fizyczna bliskość tych budowli, należących do różnych epok, stała się pretekstem do zastanowienia nad mentalnym i formalnym pokrewieństwem sztuki największego polskiego pompiera z socrealizmem.