Martwe drzewa i kamienie. Odbitki stykowe z negatywów 4x5 cala. Szarość i czerń. Potem godziny spędzone w ciemni, i to grzebanie w czerni, sprawdzanie, na ile mogę sobie pozwolić (nie doświetlić, nie dowołać), by kontur rzeczy pozostał jeszcze rozpoznawalny. Bo tutaj światło jest niejasne, szare, a czasem wręcz smolisto - czarne.
Fotografia bywa nazywana światłoczułym lustrem. Nigdy jednak nie odbija rzeczywistości w skali 1:1. Tak jak w niektórych kamerach – to pierwsze lustro podczas naświetlania podnosi się i pozwala, by światło powoli jak w klepsydrze przesypało się do naszego wnętrza.
Pęknięcie na murze, kształt gałęzi drzewa, światło na skale – to też zwierciadła.
Fotografia potrafi ponieść to „lustro” dalej, jednak stawia nie lada wymagania bo tylko wtedy te przeżycia mogą stać się również udziałem widza przeglądającego się w odbitce na wystawie.
(Adrian Spuła, Kraków 2018)
Wystawa czynna do 15 grudnia.
od poniedziałku do piątku, w godz.10:00-18:00
w soboty od godz. 11:00 do 17:00